fbpx

Pierwszy tydzień, czyli początki mojej pracy w podstawowej opiece zdrowotnej

Obrazek przestawiający wpis na bloga Mój pierwszy tydzień w POZ

Moja podróż w POZ: początki. 

W większym lub mniejszym zakresie godzinowym pracuję w podstawowej opiece zdrowotnej (POZ) praktycznie nieprzerwanie od 2018 roku. Mimo mojego stażu w medycynie rodzinnej, dopiero niedawno rozpocząłem specjalizację z tej dziedziny. W swojej karierze lekarskiej wielokrotnie zmieniałem charakter wykonywanej pracy. Mam doświadczenia, m.in. z Izby Wytrzeźwień, badań klinicznych czy pracy dydaktycznej. Jednak zawsze, prędzej, czy później wracałem do POZ. 

Pierwsze doświadczenia i wyzwania dla lekarza POZ. 

Kiedy otrzymałem zlecenie stworzenia artykułu medycznego opisującego mój pierwszy tydzień w POZ, próbowałem jak najlepiej przypomnieć sobie ten czas. Udało się, ale zdałem sobie sprawę, że miałem kilka takich „pierwszych tygodni”. Potrafiły bardzo się różnić, w zależności od placówki medycznej, w której zaczynałem pracę. 

Analizując swoją historię w tych ośrodkach zdrowia, uświadomiłem sobie, jakie miałem szczęście na początku. Byłem w trakcie innej specjalizacji medycznej i szukałem miejsca, żeby dorobić. W mieście wojewódzkim trafiłem na nowo otwartą przychodnię POZ, z którą pacjenci dopiero się zapoznawali, przez co grafik początkowo prawie nigdy nie był wypełniony. Miałem wyrozumiałe, niemedyczne szefostwo i sporo czasu na wertowanie wytycznych leczenia oraz ChPL, kiedy zachodziła taka potrzeba. Nadzór specjalisty medycyny rodzinnej był tylko telefoniczny, ale nigdy nie miałem problemu, żeby uzyskać poradę, kiedy jej potrzebowałem. 

Wsparcie i odpowiednia organizacja pracy lekarza POZ. 

Czasem korzystałem też z telefonicznej pomocy kolegów związanych z innymi specjalizacjami medycznymi. Jako niedoświadczony i niedecyzyjny jeszcze lekarz, a do tego bardzo lękowy, początkowo dużo czasu spędzałem na takich konsultacjach, czy na dokładnym szukaniu i doczytywaniu zaleceń medycznych. Wizyty pacjentów ze stosunkowo błahymi sprawami potrafiły trwać nawet po 40 minut, a wizyty domowe godzinę. Na szczęście miałem na to czas. Pobieranie materiału do badań diagnostycznych odbywało się w określone dni. Na wizyty domowe udawałem się pieszo. 

Dużym minusem pracy w tamtej przychodni był fakt, że nie miała wystarczającego zaplecza pielęgniarskiego. Zdarzało się, że musiałem samodzielnie wykonywać EKG, podawać leki czy iniekcje, np. przeciw tężcowi i dbać o ich odpowiednie udokumentowanie. 

Początkowo nie wiedziałem, że nie należy to do moich obowiązków i robiłem wszystko bez słowa sprzeciwu, w końcu miałem na to czas. Jednak, gdy grafiki stopniowo zaczynały się zapełniać – stało się to dużym problemem. 

Kolejny „pierwszy tydzień” dotyczył pracy w dużej, liczącej kilkanaście placówek, świetnie zorganizowanej przychodni medycznej w dużym mieście. Miałem stały nadzór specjalisty medycyny rodzinnej na miejscu. Pobieranie materiału do badań odbywało się codziennie. Na wizyty domowe nadal chodziłem pieszo. Dział prawny zajmował się bieżącą analizą nowo wprowadzanych dokumentów. Często dzień po wejściu w życie jakiejś świeżo ogłoszonej zmiany, kolejnego dnia otrzymywałem od kierownika przychodni maila z informacją i zaleceniami dotyczącymi postępowania w określonym przypadku. Grafik też początkowo nie był wypełniony, bo pacjenci zapisywali się do lekarzy, których znali. Nadal miałem trochę czasu na doczytywanie. 

Różnorodność doświadczeń w zależności od wielkości miasta. 

Następny, ważny „pierwszy tydzień” to ten, w którym zacząłem pracę w mniejszym mieście. Przychodnia medyczna była duża, dobrze zorganizowana, ale z racji odległości, niewielu lekarzy chciało tam dojeżdżać. Finansowo wychodziło trochę korzystniej niż w dużym mieście, ale grafik był codziennie zapełniony, często z dodatkowymi przyjęciami. Pobieranie badań laboratoryjnych miało miejsce każdego dnia. Na wizyty domowe zapewniony transport. Nadzorujący specjalista medycyny rodzinnej fizycznie w przychodni. Dużym minusem był nieintuicyjny system, który wymagał ogromnej ilości zbędnych kliknięć, a znalezienie stworzonego wcześniej szablonu często wymagało tyle czasu, co napisanie go od nowa. Praca nieco przypominała linię produkcyjną w fabryce. Przerwa na uzupełnienie płynów czy toaletę wiązała się z koniecznością nadganiania kolejnych wizyt lub nadgodzinami, a na pewno z napięciowym bólem głowy po pracy. Innym minusem, z którym nie spotkałem się do tej pory, była ograniczona dostępność do świadczeń specjalistycznych i egzekwowanie dostarczania aktualnych zaświadczeń. Pacjenci z mniejszych miejscowości, często są bardziej zaniedbani medycznie. Czasem otwarcie odmawiają leczenia specjalistycznego argumentując to przykładowo tym, że nie będą jechać 120 km w obie strony na wizytę, która trwa 10 minut. A na leczenie prywatne ich nie stać. Kompetentny lekarz POZ ma w ich przypadku szczególne znaczenie. 

Podsumowanie. 

Miałem też inne „pierwsze tygodnie”. Jako lekarz bez specjalizacji pracowałem w wielu przychodniach. Mniejszych i większych. W dużym mieście i na wsi. Lepiej i gorzej zorganizowanych. Na stałe i na zastępstwach. Korzystając z różnych systemów. Jeżeli mam pokusić się o podsumowanie tego artykułu i sformułować jakieś rady: 

Pieniądze są ważne, ale najważniejszy jest komfort pracy, a już na pewno na jej początkowym etapie. Brak odpowiedniej ilości czasu stresuje, zwiększa ryzyko przeoczenia ważnej rzeczy i popełnienia błędu, dlatego odpowiedzialnie wybierz swoje pierwsze miejsce pracy. Nie bazuj wyłącznie na wiedzy lekarza specjalisty sprawującego nad Tobą nadzór. Szybko możesz się przekonać, że Twoja wiedza medyczna po studiach będzie bardziej aktualna. Zadbaj o odpowiednią ilość czasu na pacjenta, a jeżeli Twoje możliwości w tej kwestii są ograniczone, skorzystaj z dostępnych rozwiązań usprawniających pracę. 

Bazując na swoich doświadczeniach, w każdym z wymienionych przypadków zaoszczędziłbym masę czasu, gdybym miał narzędzie z zebranymi szablonami dokumentacji medycznej, algorytmami postępowania w najważniejszych jednostkach chorobowych, przykładowymi preparatami na receptach i kalkulatorami dawkowania leków dla dzieci lub przelicznikami jednostek. Niestety, kiedy zaczynałem pracę, takiego narzędzia nie było. Teraz jest. I gorąco je polecam. Aplikacja POZycja pierwsza zapewnia sprawny dostęp do wszystkich wymienionych rzeczy. Do tego zawiera wiele praktycznych informacji prawnych i organizacyjnych, których nie musisz już wyszukiwać samodzielnie. A Ty w zaoszczędzonym czasie uzupełnij płyny, zjedz drugie śniadanie, zintegruj się z zespołem albo wykorzystaj czas inaczej, według swojego uznania. Na pewno znasz przyjemniejsze sposoby. 


Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *